wtorek, 21 marca 2017

Z perspektywy



Pierwszy wpis na tym blogu, choć nie ma już po nim śladu, powstał w styczniu 2013. Całe cztery lata! Różne pomysły na pisanie mieszały się z najzwyczajniejszym wołaniem o pomoc: niech mnie ktoś uwolni z pułapki, w której się znalazłam. Przeszłam od tego czasu długą drogę. Zeszłam na samo dno i odbiłam się od niego.


W moim przypadku trafna okazała się sentencja, którą kiedyś przeczytałam (jeżeli ktoś zna źródło, proszę o podpowiedź):

Jeśli nie potrafisz przestać jeść, to znaczy, że tak naprawdę coś zżera cię od środka.

Dokładnie tak było i jest. Przez wiele lat widziałam tylko wierzchołek góry lodowej - to że jestem gruba i nie potrafię trzymać się diety. Wymyślałam różne plany, sposoby. Niektóre z nich działały na jakiś czas, inne wcale, a problem pozostawał nieruszony. Po każdej kolejnej porażce moja i tak kiepska samoocena szybowała w dół. Myślałam: no tak, jestem leniwa, nie mam silnej woli, nie potrafię się trzymać postanowień. Ustalałam kolejne, jeszcze bardziej restrykcyjne zasady, których tym bardziej na stałe nie potrafiłam się trzymać. Błędne koło.

Potem było dno, czyli czas totalnej porażki na polu osobistym, rodzinnym, pracowym, właściwie każdym. Nie wychodziłam z domu, nie spotykałam nikogo poza najbliższą rodziną. Nie miałam normalnych relacji, znajomych, przyjaciół. Miałam za to mnóstwo irracjonalnych lęków. Bałam się nocować sama w domu, czasem nawet bałam się wychodzić na pocztę w biały dzień. Co noc nachodziły mnie koszmary. To co opisuję to tylko wycinek tej nieciekawej rzeczywistości, w której wtedy byłam. Było, minęło, nie rozpamiętuję. Ale wspominam o tym, bo może przeczyta to ktoś, kto obecnie jest w kiepskiej kondycji. Chcę żebyś wiedziała, że z tego można wyjść. Z najgorszego bagna jest wyjście. Wiem o tym, bo w takim byłam.

Tym wyjściem była dla mnie terapia. Pójście na nią było najlepszą i najwłaściwszą rzeczą, jaką w życiu zrobiłam. Żadne tabletki, przeczytane poradniki, motywujące filmy, samopomocowe plany nie zrobią tego co może zrobić spotkanie z drugim człowiekiem, oczywiście odpowiednio przeszkolonym i przygotowanym. Po prostu uznałam wreszcie, że nie radzę sobie sama i potrzebują pomocy. I tę pomoc dostałam.
Jeden po drugim wyciągam trupy z mojej szafy, ogarniam różne aspekty mojego życia. Nie jest idealnie, ale to co mnie zżerało, ma nade mną coraz mniejszą władzę. Idąc za pierwszym dzisiejszym porównaniem - nie walczę z wierzchołkiem góry lodowej, tylko zajmuję się tym, co pod powierzchnią. Okazuje się, że góra lodowa topnieje.

Skąd ten wpis po roku milczenia? Zobaczyłam w statystykach, że ktoś tu czasem zagląda, czyta stare wpisy, więc postanowiłam się odezwać. Jeszcze nie wiem, czy wrócę do regularnego pisania tutaj, ale zaglądajcie. Póki co, jeśli ktoś jest ciekaw co u mnie, zapraszam na mojego instagrama:
https://www.instagram.com/toprosteanno/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz